|
MICHAŁ KURKIEWICZ
Radio dla wszystkich? Na marginesie
majowej "Więzi"
Ponieważ znaczną część mojego zawodowego życia pracowałem
w stacjach radiowych, chciałbym dodać parę uwag i uzupełnień do
tego, co można przeczytać o radiofonii w majowym numerze
"Więzi".
Dokonana na początku lat dziewięćdziesiątych deregulacja
rynku radiowego w Polsce sprawiła, że Polskie Radio - inaczej niż TVP -
niemal od razu zaczęło działać w warunkach silnej konkurencji. Sposób,
w jaki radiofonia publiczna radzi sobie z tym wyzwaniem, powoduje,
że podział radia na publiczne i prywatne jest - w mojej opinii -
coraz mniej celowy.
"Wielka trójka"
Jeśli za decydujące dla oceny stacji radiowej przyjąć
kryterium słuchalności, ogólnopolski ranking stacji radiowych otwierają RMF
FM, Program 1 PR i Radio Zet, których - według OBOP - słucha odpowiednio
33,2 proc., 28,4 proc. i 26,4 proc. (cytuję za miesięcznikiem "Press"
2000 nr 8). Te programy - jeden publiczny i dwa komercyjne - są coraz
bardziej do siebie podobne. Jedynka jest w coraz mniejszym stopniu radiem
"gadającym", nadaje coraz więcej popowej sieczki muzycznej i w ogóle
zaczyna swoim układem programu (felietonik-piosenka-konkurs-piosenka etc.)
przypominać stacje komercyjne. Również letnie akcje promocyjne tych stacji -
Inwazja Mocy RMF, Lato z Radiem i Niebieskie Lato Radia Zet - są
dość podobne: w każdym przypadku trzeba znaleźć sponsorów
i zorganizować koncerty. Na plus radia publicznego można dodać, że Lato
z Radiem organizuje swoje imprezy w mniejszych miastach, liczących
do stu tysięcy mieszkańców, i ściąga muzyków wykonujących repertuar
bardziej "rodzinny" niż "młodzieżowy". Nieprzypadkowo po imprezie Lata
z Radiem nigdy nie doszło do takich burd i rozrób, jak po krakowskim
koncercie RMF 27 sierpnia tego roku.
Wydaje mi się, że ta "wielka trójka" osiągnęła już na rynku
to, co mogła, i stacje te nie będą zwiększać słuchalności. Co więcej -
mogą zacząć tracić audytorium na rzecz stacji nadających swój program nie "dla
wszystkich", bardziej sprofilowanych czy wręcz niszowych. W raporcie
o radiofonii "Co słychać?" Tomasz Wiścicki zwrócił uwagę na powstanie
w ostatnich latach szeregu takich stacji. W Warszawie mamy np. Radio
Pogoda, Klasykę FM, przywrócony po trzech latach faktycznej nieobecności
Program 2 PR (który pewnie odbierze Klasyce część słuchaczy, traktujących ją
jako substytut Dwójki), Radio Jazz, nadającą sporo alternatywnej muzyki
młodzieżowej Radiostację czy lewicowo-liberalny "gadający" Tok FM. Wszystkie
są dostępne w systemie real audio w internecie, wyrastającym
na najpotężniejsze medium. Niektóre z nich zaczynają się liczyć na rynku,
inne - jak choćby Radio Pogoda - już osiągnęły niekwestionowany sukces. To
radio nadaje dla obecnych trzydziesto- -czterdziestolatków muzykę ich
młodości, a ponieważ w warunkach warszawskich akurat ta grupa jest
głównym celem reklamodawców, sukces nadawcy jest tym większy. To właśnie takie
stacje mogą liczyć na stale, choć powoli rosnące grono słuchaczy znudzonych
dominującą gdzie indziej muzyką pop "dla wszystkich".
"Druga liga"
Wedle kryterium słuchalności, "drugą ligą"
w ogólnopolskim rankingu stacji radiowych są Program 3 PR i Radio
Maryja, których - według tego samego źródła - słucha odpowiednio 9,6 proc.
i 7,8 proc. Według innych badań tego samego OBOP-u słuchalność obu stacji
dochodzi do 15 proc. Wynika z tego, że sama tylko słuchalność może być
zawodnym kryterium oceny stacji radiowej, o czym powinien pamiętać przede
wszystkim nadawca publiczny.
Polskie Radio najwyraźniej o tym nie pamięta.
W czerwcu jego zarząd postanowił dokonać daleko idących zmian
personalnych w Trójce. Dyrektora programu, znanego dziennikarza
muzycznego Piotra Kaczkowskiego, zastąpił dziennikarz sportowy Michał
Olszański. Pierwsze zapowiedzi nowej dyrekcji na temat zmian w programie
- np. "rozwodnienie" publicystyki czy przesunięcie na noc takich mocno
sprofilowanych audycji muzycznych, jak choćby poświęcone piosence francuskiej
"Pod dachami Paryża" - mogą budzić niepokój. Zarząd radia sugerował, że celem
zmian jest odebranie słuchaczy RMF-owi. Wydaje mi się, że takie fetyszyzowanie
słuchalności może być dla Trójki niebezpieczne. Rozgłośnia może nie zyskać
nowych słuchaczy, a stracić część dotychczasowych, którzy mogą uznać, że
lepiej słuchać RMF-u w oryginale niż mniej czy bardziej udanej kopii.
Nadto dotychczasowa Trójka (jaka będzie nowa, jeszcze nie wiadomo) była raczej
radiem inteligenckim (ergo nadającym dla kogoś) i choć raczej
lewicującym, to w miarę rzetelnym i uczciwym, co wcale nie jest tak
częste w radiofonii publicznej. W Trójce nie do pomyślenia byłoby
np. celowe pomijanie w serwisach aroganckiej wypowiedzi premiera
Cimoszewicza o nieubezpieczonych powodzianach, którzy są sami sobie
winni, a tak właśnie podczas "powodzi stulecia" w 1997 roku
zachowała się Jedynka. Nie słyszałem też, by ktoś pełniący ważną funkcję
w Trójce tak ostentacyjnie manifestował swoje poglądy polityczne, jak to
czyni prezes mazowieckiego publicznego Radia dla Ciebie Antoni Styrczula na
łamach "Trybuny". Casus Trójki potwierdza niestety tę ogólnie znaną
prawdę, że kapitalizm polityczny polega często na rządzeniu spółkami skarbu
państwa przez ignorantów z politycznego nadania.
Głosy Kościoła
Nie mogę się zgodzić z opinią Cezarego Gmyza ("Plus
i Maryja - radio po katolicku"), że Radio Maryja jest rozgłośnią
pokoleniową, a pokolenie, które go słucha najchętniej, będzie stopniowo
odchodziło. Tak się składa, że słucham czasem Radia Maryja, więc wiem, że
jest inaczej. Są tam niezłe audycje dla dzieci i młodzieży, czy np.
poradnictwo kulinarne, z definicji skierowane do różnych grup wiekowych.
Nawet w migawkach w "Wiadomościach" TVP widać, że
w pielgrzymkach Radia Maryja na Jasną Górę uczestniczą nie tylko
siedemdziesięciolatkowie. To nie nadające reklam radio ewangelizacyjne jest
z paru względów niepowtarzalne - nigdzie np. nie ma tak dobrze robionych
transmisji na żywo z ważnych wydarzeń religijnych, także dziejących się
na Syberii. Podczas ostatnich Światowych Dni Młodzieży, gdy telewizyjna Dwójka
dość obcesowo przerywała swoje transmisje, nastawiałem Radio Maryja.
Gmyz twierdzi, że Radio Plus i Radio Maryja, skierowane
do różnych grup odbiorców, nie tylko nie konkurują ze sobą, lecz są wręcz
komplementarne. To jednocześnie prawda i nieprawda. Istotnie, taki był
zamysł twórców "katolickiej Zetki", cokolwiek by to określenie miało znaczyć.
Tego planu nie udało się jednak zrealizować, moim zdaniem przede wszystkim ze
względu na dość straszny format muzyczny Radia Plus. Sformułowanie "sieczka
muzyczna" jest tu jak najbardziej na miejscu. Z badań słuchalności
wynika, że stacje, które odniosły ostatnimi czasy sukces, nadają muzykę "dla
kogoś". Skoro w Radiu Plus można usłyszeć muzykę "dla wszystkich", nic
dziwnego, że nie zyskuje ono słuchaczy. W cytowanym badaniu OBOP, gdzie
maksymalny błąd statystyczny dla obszaru całej Polski wynosi 1,6 proc., Radio
Plus w ogóle nie figuruje jako nadawca w skali ponadregionalnej.
Mocną pozycję mają tylko te stacje diecezjalne, które już ją miały, zanim
weszły do sieci Plus - jak Szczecin, Gdańsk czy Legnica. Jest tak dlatego, że
te radia biorą z "centrali" tylko informacje i publicystykę,
a pozostały przy własnych audycjach spoza tego obszaru tematycznego
i przy własnej muzyce. Słuchalności Plusa nie służy chyba i to, że
misja ewangelizacyjna radia realizowana jest, by tak rzec, dość delikatnie -
pisał zresztą o tym w swoim liście do "Więzi" jeden z księży
dyrektorów stacji, należących do sieci. Jesienią 1998 r. podczas obchodów
dwudziestolecia pontyfikatu Jana Pawła II Radio Plus - inaczej niż Radio
Maryja i Program 1 PR - nie transmitowało z Rzymu specjalnej mszy
Papieża dla Polaków. Wtedy to sąsiednie Radio Plus Praga nadało na swojej
antenie transmisję z publicznej Jedynki.
Kolejna rzecz, która jakoś umknęła autorowi, to problem
warszawskiej stacji diecezjalnej. Do czasu utworzenia sieci w stolicy
nadawało diecezjalne Radio Józef, dość słabe informacyjnie, ale posiadające
własny format muzyczny (nadawało np. muzykę klasyczną czy piosenki francuskie)
i niezłe audycje, jak choćby pogadanki historyczne dla młodzieży.
Powstająca wiosną 1998 r. sieć Plus "zjadła" Radio Józef, zapełniając antenę
muzyką pop. Nie jest tajemnicą, że ksiądz Prymas chciałby odzyskać swoją
stację diecezjalną, co było zresztą tematem jego rozmowy z Krajową Radą
Radiofonii i Telewizji 4 listopada 1999 roku. Sądzę zatem, że
w sieci Plus są możliwe różne zmiany, a ogólny jej obraz Gmyz
przedstawił chyba zbyt optymistycznie.
Czy bać się Brukseli?
Chcąc kusić się o jakiekolwiek prognozy na temat
przyszłości rynku mediów w Polsce, trzeba pamiętać, że Unia Europejska
domaga się otwarcia go dla osób i firm z obszaru "piętnastki".
Krajowi lobbyści sprawili, że w ostatniej nowelizacji ustawy
o radiofonii i telewizji (w kwietniu tego roku) zachowano
dotychczasową granicę udziału podmiotów zagranicznych w polskich mediach
elektronicznych - 33 proc. Jednak rząd, naciskany przez Unię, jest
zdeterminowany, by pokonać przeszkody w parlamencie i podwyższyć
wspomniany próg (w odniesieniu do osób i firm z UE) do 49 proc.
Zostanie to najpewniej przeprowadzone przez sejmową Komisję Prawa
Europejskiego w ramach harmonizacji prawa polskiego z unijnym.
Choć oczywiście liberalizacja rynku będzie głównie dotyczyć
jego segmentu telewizyjnego, bo w TV zawsze było więcej "konfitur",
zapewne dotknie też i radiofonii, gdzie mogą nastąpić różne zmiany
własnościowe. Wydaje mi się, że niektóre stacje lokalne czy regionalne mogą
obawiać się, że bogate, być może sprofilowane stacje z udziałem obcego
kapitału zabiorą im słuchaczy, reklamodawców, a nawet
i dziennikarzy. Z drugiej jednak strony, nieraz stacje lokalne
i regionalne, tak samo jak ogólnopolskie, nadają muzykę "dla wszystkich",
czyli dla nikogo (nie odnoszę się tu do opisanego przez Annę Belkę Radia Fama,
którego zresztą nie znam). Być może zatem, gdy na jakiejś częstotliwości
pojawi się inny program, nie zawsze będzie czego żałować.
________________________________________________________ Michał
Kurkiewicz - ur. 1964, ukończył historię na UW. Pracował w "Obserwatorze
Codziennym", dziennikarz informacyjny (m.in. wydawca serwisów) Polskiego Radia
i Radia Plus. Stale współpracuje z "Więzią", publikował też m. in.
w "Rzeczpospolitej", "Nowym Państwie", "Życiu". Obecnie pracuje
w Polskiej Agencji Prasowej jako wydawca. Mieszka
w Warszawie.
tekst opublikowany w październikowym (roku 2000) numerze miesięcznika "Więź".
|
|