Bóg jest albo Go nie ma. Stwierdzenie tego faktu, choć sprowadza się do wygenerowania niepozornej tautologii, jest bardzo odważnym stwierdzeniem. Potraktowane bowiem na serio, pociąga za sobą KONSEKWENCJE.
Trudno udowodnić którąkolwiek z dwóch wzajemnie wykluczających się tez w nim zawartych. Jedną bądź drugą można przyjąć na wiarę. Bez najmniejszego trudu widzimy jednak, że stwierdzenia „Bóg jest albo Go nie ma” nie da się obalić. Jest ono prawdziwe i już. Na dodatek nie jest kwestią subiektywnej wiary, lecz obiektywnego bycia/niebycia – niezależnego od naszych zdolności poznawczych ani zajętych pozycji światopoglądowych.
Tak, chodzi o STATUS ONTYCZNY. A ten ma z naszymi poglądami niewiele wspólnego, poza tym, że może jakoś na nie wpływać. Nie odwrotnie. Jego porządek jest przeciwny względem tego, jak coś poznajemy. Skoro czegoś doświadczamy, wnioskujemy, że to istnieje. Ale przecież ono najpierw istnieje. Dlatego tego możemy – ewentualnie – doświadczyć. Nie musimy. Obiektywnie niczego to nie zmieni.
„Bóg jest albo Go nie ma” to co innego niż „Bóg daje się poznać albo i nie”. Niby oczywiste. Wypowiedziane sprawia, że nic już nie może być takie, jak przedtem. Dlaczego? Bo Bóg JEST albo Go NIE MA.