Filozofia klasyczna charakteryzuje się tym, że mówi o faktach. Fakty, o których chcę tu wspomnieć, a które same w sobie mało są filozoficzne (ale od faktów nie wymagajmy cudów), są dwa. Pierwszy z nich jest moją oceną generalizującą: powiada się, że Kościół w Polsce nie płaci podatków. Z tego co się orientuję, Kościół płaci podatki, ale zdanie wielu jest inne. Tak też przedstawia się drugi fakt.
Kościół płaci w Polsce wiele różnych podatków i opłat. Wiadomo, świeccy członkowie Kościoła rozliczają się w urzędach gminy oraz w urzędach skarbowych. Zaprzeczy ktoś? Hierarchiczni członkowie Kościoła także płacą podatki. Pierwsza z brzegu Ustawa z 20 listopada 1998 r. o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne (Dz.U. Nr 144, poz. 930 ze zm.) mówi m.in. o podatku płaconym przez księży w zależności od ich funkcji pełnionych w danej parafii, jej wielkości i miasta, w którym się ona znajduje. Podatek ten płacony jest kwartalnie. Przykładowo proboszcz dwudziestotysięcznej parafii płaci co kwartał 911 zł, a wikariusze po ok. 271-299 zł. Czy ktoś zaprzeczy?
Nie ma się co nad tym chyba rozwodzić. Można oczywiście rozmawiać o poszczególnych wypaczeniach albo zastanowić się na innym poziomie ogólności, co to właściwie są fakty. Można nad sensem każdej z realnie istniejących ustaw pomyśleć, można zasugerować zmianę np stawek czy zakresu ewentualnych ulg lub zwolnień (np. podatek od nieruchomości nie dotyczy będących w posiadaniu Kościoła obiektów zabytkowych; czy i ewentualnie w jakim stopniu należałoby to zmienić?). Można dyskutować na ile uprawnione jest w kontekście mówienia np. o konkordacie (a jest to przecież porozumienie zawarte między dwoma PAŃSTWAMI) używanie słowa „Kościół” w stosunku do ogółu ochrzczonych i uznających zwierzchność biskupa Rzymu. Pewnie że można.