Wszędzie na świecie rozprzestrzeniły się rośliny. Wszędzie na tym świecie, który mam na myśli, one to uczyniły. A przecież o uczynkach mówi się odnośnie osoby. Powiadają nawet, że odnośnie osoby ludzkiej, tak jakby osoby nieludzkie nie dokonywały czynów, czyli dokonań. Klasycznie rzecz biorąc i przez współczesność filtrując, należałoby przyznać im rację – czyny nieludzkie to nie żadne dokonania. To nie konstrukcja lecz destrukcja. Nie czyny więc, lecz antyczyny.
Dokonują więc autodestrukcji ci, którzy dokonują tych antyczynów. Destruktują siebie samych. I rodzi się pytanie: czy tylko po czynach poznajemy, co kto ma w sercu na dnie (w tym przypadku chodzi o to, że czyny destrukcyjne świadczą o degeneracji człowieka – w myśl zasady, że po owocach ich poznacie), czy może więcej, a mianowicie że one wtórnie powodują tę destrukcję (same spowodowane wcześniejszym odruchem serca), jak powracająca fala. Pogłębiają ją.