strona główna  artykuły obrazkikalendarium o co chodzi Tajniak
podpisy (protest) podpisy (dymisja) popierają protest Księga gości


 Czytaj też:

Artykuły - spis



List do Prezesa Zarządu Polskego Radia Andrzeja Siezieniewskiego

Joanna Grochowska, 23 grudnia 2002

Szanowny Panie Prezesie!

Mijają właśnie cztery miesiące od momentu przesłania na Pańskie ręce listu otwartego, podpisanego przez grupę słuchaczy, tak jak poprzednie dotyczącego, skandalicznych zmian na antenie dawnego Programu III PR, obecnej TrUjki. Znamienne jest Pańskie milczenie, natomiast coraz bardziej wymowne są badania słuchalności, której słupek nieustannie wykazuje tendencję spadkową, mimo rzekomo przyciągniętej "rzeszy" młodych słuchaczy, do których jako najważniejszej wyroczni Pan się odwołuje.

Badania owe, przeprowadzane przez zakontraktowaną przez PR firmę SMG/KRC, wykazują jednak, że tymi, którzy słuchalność podtrzymują są ci, którzy od dwóch lat protestują przeciw bezdusznej i zupełnie nieuzasadnionej rewolucji. Ci sami, których odsyła Pan do innych programów, skoro na antenie obecnej TrUjki nie znajdują nic dla siebie. Programów, które w niczym "naszej" Trójki nie przypominają swoją ofertą. Gdyby słuchacze pragnęli właśnie takiego rozwiązania, nie zawracali by Panu Prezesowi głowy. Swoisty to cynizm, bo radio publiczne utrzymywane jest z kieszeni podatnika, którzy a). płacąc abonament (młodzież nie płaci), b). płacąc podatki (młodzież nie płaci), siłą rzeczy finansują owe nieudaczne i nikomu, poza pyszniącymi się "twórcami", bardzo wątpliwe i niepotrzebne eksperymenty. Ostatnim dowodem na wyjątkową nieudolność spółki Polskie Radio SA, jest kampania reklamowa, skierowana ponoć do potencjalnego "targetu", czyli młodego słuchacza, który jednak ani w spotach telewizyjnych, ani reklamie prasowej nie odnajduje siebie, ani tym bardziej TrUjki, a jedynie ... prażoną kukurydzę. Oraz wyraźną i jednoznaczną reklamę firmy LG.

Reklamę tą cechuje mało czytelny przekaz, zbyt dużo napisów, informacji i słów. Kojarzy się z zupełnie innym medium i z niedawną reklamą Samsunga (pop - nomen omen - corn, domniemany ekran, kolorystyka). Nie posiada bliżej określonego "targetu", bo tak naprawdę nie wiadomo właściwie do kogo jest ona kierowana: do słuchaczy? kinomanów? do młodych aktywnych?

W takim razie dlaczego "bohater" siedzi w kapciach przed telewizorem? W ramach kampanii zaplanowano także rozmieszczenie 1000 billd-boardów (BZP nr 135/2002, poz. 50551), ale jak piszą słuchacze, rozmieszczone są bardzo dziwacznie, przy przysłowiowych "drogach na Ostrołękę", na przedmieściach, najczęściej w otoczeniu innych, znacznie bardziej udanych billd-boardów, by nie wspomnieć o tym, że na razie doliczono się tylko ... pięciu!!! (z tego jednego przy siedzibie Polskiego Radia). Środki przeznaczone na ten cel, to przecież pieniądze, które Polskie Radio uzyskało od obywateli w formie abonamentu. Ten fakt powinien zobowiązywać dodatkowo. Tymczasem, nie dość, że płacący nie otrzymują profesjonalnego i spełniającego ustawową misję programu, nie dość, że reklama tego programu okazuje się równie daleka od profesjonalizmu, to jeszcze sposób wydatkowania naszych pieniędzy budzi poważne wątpliwości. Tajemnicą poliszynela jest też przeznaczenie niebagatelnej kwoty z tejże kieszeni podatnika, na astronomiczne honorarium dla jednego z pracowników TrUjki, występującego od września ub. r. w roli jedynie słusznej gwiazdy. Wzbudza to nie tylko niepokój moralny, ale obawy co z honorariami dla innych pracowników, wobec których działa jedynie mechanizm tzw. taryfikatora. Fakt ten wyjaśnia też, świadome i wyjątkowo nieeleganckie pozbycie się innych gwiazd tej stacji. A przecież Polskie Radio SA, to nie własność prywatna, a instytucja budżetowa.

W połowie bieżącego roku, a dokładnie 19.06 Przewodniczący Rady Nadzorczej, Pan Andrzej Długosz napisał do mnie: "Może Pani nie akceptować kierunku zmian, które mają miejsce w Trójce. Ja poczekam z ostatecznymi ocenami na wyniki badań do końca roku i wówczas okaże się, kto miał rację. Jeżeli okaże się, że nie mieliśmy racji, będziemy wyciągali konsekwencje wobec siebie i osób za ten stan rzeczy odpowiedzialnych".

Szanowny Panie Prezesie!

Kalendarz jednoznacznie wskazuje, że oto nadchodzi koniec roku. Miał przynieść 30% słuchalności "moralnie na to gotowemu" dyrektorowi W. Laskowskiemu, tymczasem przyniósł kolejny spadek, co od czasu powołania Go na to stanowisko znaczy cały punkt procentowy (czyli 20% słuchaczy). Za sprawą nowej ramówki (czy w ogóle jeszcze istnieje coś takiego jak ramówka TrUjki?) miał spaść deszcz sukcesów medialnych, tymczasem mamy medialny ugór. Miał Pan zatem dostatecznie dużo czasu by przekonać się, że z tej mąki chleba nie będzie, ponieważ obecna dyrekcja okazała się być silna tylko w autoreklamie. Efekty ich pracy nie tylko przeczą ich obietnicom, ale też celom, które postawiono przed nimi w czasie konkursu. Potrafili Panowie Dyrektorzy wyrzucać ludzi, zdejmować audycje, ale nie potrafią - MIMO ROKU PRACY W PROGRAMIE III PR - zrozumieć, że destrukcja i budowanie to dwie sprzeczne postawy. Program III w ustach nowo powołanego dyrektora W. Laskowskiego zyskał miano "radioskansenu", który miał dzięki niemu w mgnieniu oka, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zmienić się w super-modern-radio. Jak na razie powstało radio-śmietnik, w którym grasują szczury, czyli zwolnione ze stacji komercyjnych "gwiazdy".

Szanowny Panie Prezesie!

Nie ma Pan prawa trwonić pieniędzy podatnika na tak drogie i jak widać gołym okiem, nieudane eksperymenty, z towarzyszącym temu nonszalanckim zaniechaniem realizacji ustawowej, Konstytucją gwarantowanej, misji. Pora najwyższa, bo zbliża się nie tylko koniec roku, ale i Święta Bożego Narodzenia, na uderzenie się w piersi, posypanie głowy popiołem, przyznanie do błędu, przeproszenie tych, których niesłusznie, podpierając się kłamliwymi argumentami, się pozbyto i zawrócenie w kierunku odbudowy tego, co jeszcze z tej legendarnej anteny ocalało. W dwóch poprzednich listach zwracałam się z prośbą o wyznaczenie terminu spotkania, którą to prośbę był Pan łaskaw dwukrotnie zignorować. Brak odpowiedzi jak Pan Prezes wie, jest też odpowiedzią, ale mam nadzieję, że "do trzech razy sztuka". Prezes R. Miazek nie bojąc się rozmów ze słuchaczami, przedstawił podczas spotkania ze mną, pewne propozycje dotyczące współpracy płatników abonamentu z władzami PR, które dotycząc publicznej anteny nie powinny pozostać niezrealizowane, jako próba szukania rozwiązania tego gordyjskiego węzła.

Szczególnie gdy przypomnieć słowa ówczesnego wiceprezesa ds. programowych, dziś dyrektora programowego PR, Pana Eugeniusza Smolara, w wywiadzie udzielonym Wojciechowi Mannowi w "Przekroju", z maja b.r.: "jeśli stacja o zasięgu ogólnokrajowym w ciągu kilku lat spada do słuchalności pięcioprocentowej, to stoi w obliczu ogromnego zagrożenia. Jaki odpowiedzialny, zarządzający radiem człowiek może pozostać nieczuły na taką wieść?"

Te wieszcze słowa, można śmiało zinterpretować następująco: jeśli słuchalność ogólnopolskiej stacji (pod wodzą trzech zachwyconych sobą dyrektorów i jednego byłego wiceprezesa) spada w ciągu roku z 5,3% do 4,3%, to już nie stoi ona, a LEŻY w obliczu ogromnego zagrożenia! Jaki ODPOWIEDZIALNY, ZARZĄDZAJĄCY radiem człowiek może pozostać nieczuły na taką wieść?

Z wyrazami szacunku

Joanna Grochowska

Do wiadomości:
1. Przewodniczący Rady Nadzorczej PR, Pan Andrzej Długosz





odpowiedź Prezesa Zarządu Polskego Radia Andrzeja Siezieniewskiego

15 stycznia 2003

al. Niepodległości 77/85
00-977 Warszawa
tel. (0 22) 645 91 10
fax (0 22) 645 59 05
e-mail: siezieniewski@radio.com.pl
ZAS-56/03

Szanowna Pani,

Zamieniając dialog - na który byłem otwarty i dałem tego dowód dotychczasowymi odpowiedziami na Pani listy - w kaskadę pretensji i inwektyw wyczerpuje się możliwość jakiegokolwiek porozumienia.

Zarzuca mi Pani brak odpowiedzi na list sprzed czterech miesięcy. Zwracam uwagę, że dotychczas żadne skierowane do mnie przez Panią pismo nie pozostało bez odpowiedzi. Na ostatni list skierowany do mnie mail'em przed trzema miesiącami, również mail'em odpowiedział, z mojego upoważnienia, doradca Zarządu red. Tadeusz Fredro-Boniecki (w załączeniu kopia tamtej odpowiedzi).

Przy całej otwartości na krytykę i w poczuciu służebności wobec naszego głównego decydenta Słuchacza, nie mogę godzić się na obrażanie pracowników Polskiego Radia. Sam Polskie Radio współtworzę od trzydziestu lal i jako wyraz arogancji przyjmuję zarzucanie mi, że działam na szkodę również mojej instytucji.

Wyrzuca mi Pani, ze nie zaprosiłem Pani na spotkanie. Ale mimo długiej rozmowy z moim poprzednikiem prezesem Ryszardem Miazkiem, w dalszym ciągu nie chce Pani przyjąć do wiadomości racji, jakimi kieruje się kierownictwo Polskiego Radia.

Przyjmując odpowiedzialność za kondycję Polskiego Radia, jako prezes Zarządu, oczywistością jest, że w podejmowanych przez mnie decyzjach wspomagają mnie, posiadający szerokie kompetencje i doświadczenia członkowie Zarządu, a także piętnastoosobowa Rada Programowa i Rada Nadzorcza oraz w każdej szczegółowej sprawie korzystamy z wiedzy i doświadczenia naszych pracowników i bardzo szerokiego grona współpracowników, a także specjalistycznych badań przygotowanych przez niezależne ośrodki. W tym kontekście trudno mi uznać, że wszyscy błędnie oceniają działalność Polskiego Radia SA, a tylko Pani ma rację.

Na koniec powtórzę opinię wyrażoną przez red. T. Fredro-Bonieckiego w odpowiedzi na Pani poprzedni list niezależnie od naszych starań, z założenia postanowiła Pani być niezadowolona Może mnie to martwić, ale muszę uszanować Pani wolny wybór.

Z poważaniem
PREZES ZARZĄDU
Andrzej Siezieniewski

Parę słów wyjaśnienia - od redakcji

Niestey wygląda na to, że pan prezes A. Siezieniewski myli się twierdząc, że odpowiedział, wyręczając się panem T. Fredro-Bonieckim, na list otwarty od słuchaczy Trójki z sierpnia 2002. Pan T. Fredro-Boniecki wprawdzie przysłał odpowiedź, ale na całkiem inny list, który nie był przeznaczony do publikacji. W tych okolicznościach jednak publikujemy poniżej ów całkiem inny list Joanny Grochowskiej, jak i nic nowego nie mówiącą odpowiedź pana T. Fredro-Bonieckiego. Natomiast ciąg dalszy korespondencji z przesem Siezieniewskim znajduje się poniżej tej dygresji.



list do Prezesa Zarządu Polskego Radia Andrzeja Siezieniewskiego

 Szanowny Panie Prezesie !

 W dniu wczorajszym "Wiadomosci" w Programie 1 TVP wyemitowaly
 material z okazji zblizajacego sie koncertu na 40-lecie Programu III PR,
 z udzialem m.in. dyrektora TrUjki, Witolda Laskowskiego.
 Dyrektor W. Laskowski ma szczegolne upodobanie do prezentowania
 klamstw jako prawdy objawionej, co jednak nie najlepiej swiadczy
 o instytucji, ktora Pan kieruje.
 W kazdym z udzielonych wywiadow od poczatku swojej radiowej kariery,
 popelnia znaczace naduzycia, szermujac oszczerstwami i pomowieniami
 (w razie potrzeby sluze cytatami z jego wypowiedzi prasowych).
 Jako dyrektor posuwa sie do bezpardonowego wyrzucania wspolpra-
 cujacych z TrUjka dziennikarzy, przywlaszczajac przy okazji dobra
 intelektualne (mam tu na mysli sprawe Krzysztofa Skowronskiego
 i jego Sniadania w TrUjce, fenomenalnie skomentowana przez Marie
 Wiernikowska w Wirtualnych Mediach).
 Ale medialne przekazywanie falszywych informacji, co uczynil takze
 wczoraj, mowiac o ponad 6% sluchalnosci TrUjki jest osmieszaniem
 instytucji, w ktorej jest zatrudniony, bowiem to ta wlasnie instutycja
jest
 zobligowana do posiadania i udostepniania PRAWDZIWYCH danych
 na ten temat. Za takie dane Polskie Radio placi przeciez niemalo.
 Przy tej okazji nie odmowie sobie przyjemnosci przypomnienia faktu
 "wymiany" ponad dwa lata temu dyrektora P. Kaczkowskiego na
 M. Olszanskiego, uzasadnianego spadajaca sluchalnoscia, ktora
 wynosila .... ponad 6% wlasnie !!!!!
 Od roku dyrektor W. Laskowski obiecuje gruszki na wierzbie i czuje
 sie "moralnie przygotowany" na sluchalnosc 30 %, ktora od chwili
 objecia przez niego tego stanowiska, regularnie jednak spada
 i dzis wynosi 4,48 % (za http://mediainfo.terramail.pl - dzial badania,
 Radio Track).
 Warto pamietac, ze sluchacze Programu III, jako ta ostatnio pogar-
 dzana elita, jeszcze myslec i czytac potrafi.

 Mysle, ze pora najwyzsza stosowac wobec wszystkich podleglych
 Panu pracownikow jednakowe kryteria oceny i nie zezwalac na
 podrywanie autorytetu instytucji publicznej.
 Niemoralnym jest otwierac parasol ochronny nad dyrektorem, ktory
 nie tylko nie umie robic dobrego radia, ba ! w ogole radia, ale nie
 umie tez przyznac sie do wlasnych bledow, zniewaza, klamie oraz
 arogancko odnosi sie do sluchaczy.
 Z powazaniem
 Joanna Grochowska, 3 października 2002


Odpowiedź T. Fredro-Bonieckiego

Warszawa, 31 października 2002 r.

Szanowna Pani,

z upoważnienia Prezesa Zarządu Polskiego Radia SA, w odpowiedzi na kolejny Pani list (z 3 bm.) dziękuje za nadesłane uwagi. Na wstępie przypomnę, ze wszystkie listy kierowane do Polskiego Radia, czy to kierowane na adres Prezesa Zarządu, czy Dyrektorów poszczególnych Programów, czy autorów audycji, przyjmujemy z pełnym szacunkiem i staramy się, w miarę możliwości nie zostawiać ich bez odpowiedzi. Listy zawierające ocenę naszej działalności antenowej trafiają do działu analiz i studiów programowych. Każdą uwagę, zwłaszcza negatywnie oceniającą szczegółowe elementy nadawanych przez nas programów, analizujemy z całą starannością, pamiętając o naszej słuzebnej roli wobec słuchaczy - utrzymujących - poprzez opłaty abonamentowe - działalność mediów publicznych. Podkreślam - o tych wszystkich naszych powinnościach pamiętamy, ale wiemy również, że przy największej naszej staranności nie zadowolimy wszystkich i z tym też - choć to dla nas przykre - musimy się pogodzić. Wydaje się, że taki brak możliwości porozumienia zachodzi miedzy Panią a nami. W liście, skierowanym do Pani w sierpniu br, Prezes Zarządu, red. Andrzej Siezieniewski, wyjaśnił cały splot trudności i dylematów, jakie rozwiązywać muszą kierujący każdą stacją radiową. Insteresujacy Panią Program 3 PR SA ma od kilku lat audytorium przekraczające milion słuchaczy. Obok obowiązku dbałości o Każdego Słuchacza i szacunku wobec wiernych Słuchaczy, marny też obowiązek wychodzenia z oferta do tych, którzy do naszych propozycji nie są jeszcze przekonani - ich też chcemy pozyskać.

Dysponując czterema programami ogólnokrajowymi musimy tak konstruować ofertę dla poszczególnych Anten by naszą całą ofertą odpowiedzieć na potrzeby wszystkich mieszkańców kraju - płatników opłaty abonamentowej. Taki jest nasz obowiązek. To było - jak już w poprzednich listach wyśnialiśmy - przyczyną przefomatowania oferty "Trójki". Zmiany programowe w "Trójce" przynoszą zamierzone efekty - zmienia się struktura Słuchaczy Programu 3 - zwiększa się liczba słuchaczy młodych bo do nich ten Program jest adresowany. Część dawnych Słuchaczy "Trójki" już przed kikoma laty, wraz z częścią autorów "Trójkowych" przeszła do naszego Programu 4 - Polskiego Radia Bis, obecnie cześć Słuchaczy, też razem z "Trójkowymi" autorami, przeszła do Programu 2. Od lat stałym zjawiskiem jest również przechodzenie dorastających Słuchaczy "Trójki" do Programu 1. I z naszego punktu wiedzenia - odpowiedzialności za całą ofertę Polskiego Radia SA - jest to proces właściwy. Na zakończenie przyznaję się do bezradności wobec kierowanych przez Panią do nas uwag. Studiując Pani listy odnoszę wrażenie, że gdybyśmy nawet sięgając do taśm archiwalnych, odtworzyli całodzienny program "Trójki" z przed kilku lat, też zostalibyśmy przez Panią zganieni - tak jakby z założenia chciała Pani być z naszej pracy niezadowolona.

Polskie Radio SA oferuje swojm dysponentom - Słuchaczom, prozycje czterech różnych programów. Kilkanaście milionów mieszkańców Polski - swym codziennym wyborem "Jedynki", "Dwójki", "Trójki", "Biski" potwierdza akceptace naszych starań i obdarza nas bardzo wysokim zaufaniem. Jak mamy Pani udowodnić, ze Polskie Radio nie jest "wielbłądem"?

Z poważaniem
z up. Prezesa Zarządu PR SA
Tadeusz Fredro-Boniecki


ciąg dalszy korespondencji:



List do Prezesa Siezieniewskiego od Joanny Grochowskiej

Częstochowa, 5 lutego 2003

Szanowny Panie Prezesie!

Trudno rzeczywiście mówić o dialogu, jeżeli ów rzekomy dialog jest w istocie rzeczy monologiem. Trudno mówić o "możliwościach jakiegokolwiek porozumienia", gdy oskarża mnie Pan o "kaskadę pretensji, inwektyw", "arogancję" itd., wobec czego wyczerpuje Pan możliwość dalszego kontaktu. Aby nie było dalszych nieporozumień pojęciowych, pragnę przypomnieć, że wg "Słownika wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych" Władysława Kopalińskiego (Warszawa, 1985, s.194), inwektywa to obelga, zniewaga słowna, obrażający zarzut. Jeśli zatem znane mnie i pozostałym protestującym słuchaczom fakty oraz argumenty merytoryczne, przytaczane w moich listach, to Pańskim zdaniem obelgi, gratuluję umiejętności czytania ze zrozumieniem. Nie może Pan, Panie Prezesie pisać o "dialogu" i odpowiedziach na moje listy, bowiem nie licząc tej z 15.01.2003, będącej wypowiedzeniem dalszej korespondencji, nie merytorycznym ustosunkowaniem się do przedstawionych faktów, odpowiedź była tylko jedna, na mój pierwszy list z gratulacjami (czy może też obelgami?) objęcia funkcji prezesa Zarządu Polskiego Radia. Odpowiedź owa nie zawierała jednak - oprócz "kaskady" kurtuazyjnego pustosłowia i nonszalanckiego odesłania do innych anten - niczego co można by nazwać stanowiskiem Pana Prezesa wobec przedstawionych faktów. Zwracam Panu Prezesowi zatem uwagę, że jest w błędzie, bowiem do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi na list otwarty, przesłany 21 sierpnia ub. roku. Zwracam też uwagę, że listów przesłanych do Pana Prezesa li tylko e mail'em było dużo więcej, niż wspomniany jeden z 3.10.2002r., na który odpowiedzi, w formie "kaskady" pseudointelektualnych wynurzeń z wielbłądem w tle, także wcale nie na temat postawionych dyrektorowi W. Laskowskiemu zarzutów, udzielił mi Tadeusz Fredro-Boniecki.

Tak się składa, że nie jest Pan primabaleriną w balecie, lecz Prezesem Zarządu Polskiego Radia. Prezesem radia publicznego, utrzymywanego z abonamentu uiszczanego przez obywateli oraz dotacje budżetu państwa. Nie wypada zatem obrażać się za brak braw, jeśli nie wypełnia się podstawowego obowiązku, wynikającego z Konstytucją gwarantowanej kulturotwórczej misji tej instytucji. Nieszczególnie Pan to radio współtworzy, skoro słuchalność nie tylko TrUjki, bo obecnie, po dokonanych zmianach, także Jedynki, spada, słuchacze Programu III protestują już dwa lata, a przeflancowywanie "papierowych" dziennikarzy na fotele rezerwowane do niedawna dla fachowców radiowych, okazuje się pomysłem tyle iluzorycznym, co niebezpiecznym. Niestety właśnie takie działanie jest jawnym naruszaniem nie tylko interesu Polskiego Radia, ale i braku szacunku dla aktów prawnych wyższego rzędu oraz słuchaczy, dla których radio przecież istnieje.

Długa rozmowa z Pana Poprzednikiem, Panem Ryszardem Miazkiem, była rozmową tyleż długą, co owocną. Pan Prezes Ryszard Miazek nie tylko przedstawił bardzo wyczerpująco racje Polskiego Radia, ale był łaskaw cierpliwie wysłuchać racji nas-słuchaczy. Rozmowa zakończyła się obietnicą dalszych wspólnych działań (Pan Prezes przedstawił bardzo konkretne pomysły) na rzecz uzdrowienia sytuacji w TrUjce, bowiem ówczesna sytuacji budziła także Jego niepokój. Zupełnie przeciwnie niż Pana.

Pragnę też przypomnieć, że już w czerwcu 2001 roku, w odpowiedzi na krytyczne listy słuchaczy Trójki, które przez ponad miesiąc ukazywały się w "Rzeczpospolitej", stanowisko Polskiego Radia opublikował ówczesny wiceprezes ds. programowych Eugeniusz Smolar, naturalnie także w pierwszych słowach "przyjmując odpowiedzialność za kondycję Polskiego Radia" itd., itd. A Program III PR wciąż traci swoją tożsamość. Za dużo zatem odpowiedzialności w deklaracjach, za mało w konkretach.

Przewodniczący Rady Programowej, Pan Stanisław Sołtys zna stanowisko słuchaczy bardzo dobrze, ale wybiera milczenie, tak wobec nas, jak i wobec nieuzasadnionej zdrowym rozsądkiem polityki Zarządu PR.

Przewodniczący Rady Nadzorczej, Pan Andrzej Długosz, Pański wielki admirator i jak zrozumiałam twórca Pańskiego sukcesu wyborczego, wprawdzie wyjaśnia i polemizuje, ale trudno by sam zaprzeczał swemu poparciu dla Pana.

Gdyby Pańską tezę, że "z założenia postanowiłam być niezadowolona", przyjąć za słuszną, to w sekretariacie Prezesa Zarządu PR byłoby przez ponad 40 lat słuchania przeze mnie radia, kilka szaf mojej korespondencji. Tymczasem do czerwca 2000 roku, jeśli pisałam jakiekolwiek listy, to wyłącznie komplementujące, imiennie do kilku dziennikarzy Programu III.

Jak rozumiem łatwiej jest przyjąć postawę obrażonej primabaleriny, niż postawę otwartego na głosy rzekomych "głównych decydentów - Słuchaczy", bowiem Pańska odpowiedź na mój ostatni list jawnie temu przeczy. Przykład zrewolucjonizowanej TrUjki potwierdza, że słuchacze spacyfikowanej TrÓjki nie są Państwa "głównymi decydentami" ("decydent to osoba mająca prawo i obowiązek decydować o jakichś sprawach"), a głównymi dysydentami, (różnowierca, odszczepieniec) co pewnie miał Pan na myśli.

Ja w przeciwieństwie do Pana Prezesa nie będę powtarzać opinii Pana Tadeusza Fredro-Bonieckiego, natomiast pozostanę z pobożnym życzeniem "dłużej klasztora niż przeora".

Z poważaniem
Joanna Grochowska