strona główna  artykuły obrazkikalendarium o co chodzi Tajniak
podpisy (protest) podpisy (dymisja) popierają protest Księga gości


 Czytaj też:

Artykuły - spis



RADIO GA GA - Barbara Rogalska

Forum Dziennikarzy - Pismo Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich - maj 2002

Publiczne radio zostawiło na lodzie słuchacza, który szuka czegoś więcej niż łatwej muzyczki.

Czytam w "Polityce" artykuł Grzegorza Miecugowa "Ich Trójka". W tym samym momencie w Trójce słuchacze z żalem żegnają popularnego Kubę Strzyczkowskiego, który właśnie oznajmił, że już nie będzie prowadził programu "Zapraszamy do Trójki". W tle zespół Queen śpiewa piosenkę "Radio Ga Ga".

Ciekawe, kto zastąpi Strzyczkowskiego. Pewnie jakiś kolejny zdyszany, infantylny prezenter, mający trudności z wysławianiem się po polsku. Może przebije tego, który pytał radiosłuchaczy, z czego - prócz kieliszka - można pić wódkę, albo do czego - oprócz normalnego zastosowania - może służyć prezerwatywa. To przykłady z porannych audycji Trójki, której degrengolada zaczęła się już jakiś czas temu.

Do tego, co napisał w "Polityce" Grzegorz Miecugow o upadku Trójki, właściwie nie trzeba nic dodawać, bo trafił w sedno: Trójki już nie ma.

Jeszcze niedawno wystarczyło przez kilkanaście sekund posłuchać radia, żeby wiedzieć, że to Trójka. Teraz dowcipne, sympatyczne sygnały dźwiękowe, zapowiadające audycje (tzw. dżingle), zostały zastąpione przez pretensjonalne fanfary. Pod serwisami informacyjnymi - muzyczne tło, nawet wtedy, gdy mowa jest o tragicznych wydarzeniach lub gdy wypowiadają się politycy. Poważne programy publicystyczne, takie jak "Puls Trójki", przerywane są piosenkami...

Oczywiście nie wszystko w Trójce było wspaniałe. Wiele osób irytował przesłodzony sposób mówienia niektórych redaktorek, innych męczyło zbytnie gadulstwo Słynnego Redaktora Muzycznego, słowne żarty innego, równie znakomitego albo barokowy styl Syna Znanego Prezentera ale to wszystko tworzyło klimat Trójki. Słuchacz wiedział, że programy robią ludzie inteligentni, wykształceni, wrażliwi na muzykę i słowo.

Jakiś czas temu z przykrością zauważyłam, że najpierw zaczęto skracać, a potem wręcz usunięto wiele dobrych programów, zarówno słownych, jak i muzycznych, wiele programów zepchnięto na późną noc. Zamiast nich będzie sieczka, różne "Drogi na Ostrołękę" i "Małpy w sieci" lub ścigające się w plotkarstwie z kolorowymi pisemkami programy typu "Pani Magdo", przeplatane prymitywnymi reklamami.

Smutne jest także to, że dobrzy i szanowani autorzy w pogoni za idolami obecnych szefów publicznego radia i telewizji - "słuchalnością" i "oglądalnością" - puszczają się na ryzykowne eksperymenty. Na szczęście Wojciech Mann zrezygnował (podobno pod naciskiem opinii publicznej) ze współpracy z zupełnie nie wyczuwającą radia Manuela Gretkowską, ale żenująca chwilami "Gra kuchnia" jeszcze straszy (nie śmiesząc) w sobotnie poranki. Całe szczęście, że przynajmniej w warstwie muzycznej trzyma poziom. Ze słowem jest znacznie gorzej. Dlaczego Wojciech Mann nie może nadal prowadzić swojej świetnej audycji "Manniak niedzielny", a Jan Chojnacki popularyzować bluesa - nie rozumiem.

Jestem słuchaczką Trójki "od zawsze". Kiedy w latach 90. w sumie przez 5 lat pracowałam jako korespondent, najpierw Polskiego Radia i Telewizji, a potem telewizji Polskiej na Bałkanach, dumna byłam z tego, że nadaję korespondencje również dla Trójki i moje relacje - zawsze specjalnie przygotowywane pod kątem wyrobionego słuchacza tego programu - mogą sąsiadować z audycjami ludzi, których ceniłam i szanowałam.

Dziś mój kolega, wieloletni korespondent w Moskwie, jest upadającej Trójki dyrektorem. Witold Laskowski, świetny dziennikarz i korespondent telewizyjny, nie czuje Trójki. Kilkanaście lat pracował za granicą, nie słuchał tego radia, nie zna jego specyfiki. Dlatego - moim zdaniem - zarząd Polskiego Radia właśnie jego, a nie wieloletnich dziennikarzy Trójki - Grzegorza Miecugowa czy Marcina Zimocha, którzy również kandydowali, wybrał na dyrektora. Łatwo mu narzucać pewne rozwiązania i pomysły. Nie będzie wierny tradycji Trójki, gdyż po prostu jej nie zna.

Prezes Eugeniusz Smolar, długoletni pracownik BBC, również nie zna specyfiki Trójki, gdyż całe lata spędził w Londynie. Chce na polski grunt przeflancować radio towarzyszące, które brzęczy mimo uszu w pubach, sklepach czy samochodach.

Ale ja takiej Trójki nie chcę. l nie chcą takiej Trójki tysiące słuchaczy, którzy nie cierpią Radia Ga Ga, a w domu czy samochodzie chcieliby posłuchać inteligentnej dyskusji, mądrego komentarza i dobrej muzyki.

Przypuszczam, że Trójka w nowej ramówce straci dawnych słuchaczy, a nie zyska nowych.

Prezes Eugeniusz Smolar w sposób wyjątkowo arogancki odpiera argumenty obrońców dawnej Trójki. Niemal obraża ich, traktując jak zacofanych konserwatystów, nie rozumiejących ducha czasu. Nie tłumaczy jednak np., czemu ma służyć zagłuszanie serwisów i dyskusji szemrzącą w tle prymitywną muzyczką. Czy to przydaje wagi przekazywanym informacjom? Czy sprawia, że są lepiej przyswajane? Jest dokładnie odwrotnie, a zirytowany słuchacz, atakowany przez dodatkowe dźwięki, po prostu wyłącza radio.

Słuchacza, który szuka w radiu czegoś więcej niż łatwej muzyczki i gadania o byle czym, publiczne radio zostawiło na lodzie. Na szczęście jest jeszcze Program II - ale to jednak nie to, co dawna Trójka z jej wdziękiem i inteligencją. Zresztą obawiam się, że niewolnicy "słuchalności" wezmą się niebawem również za Dwójkę. Wszak były już takie próby.

Barbara Rogalska